Tłumaczenie z przymrużeniem oka
Komedie, żarty, dowcipy, gagi, anegdotki… Polacy lubią się śmiać, także z obcojęzycznych kwestii, które często przypominamy przy okazji spotkań ze znajomymi, również w oryginalnej formie. Niestety nie wszyscy mają jednak smykałkę do języków obcych i są skazani na tłumaczenia specjalistów, przed którymi stoi nie lada wyzwanie. Muszą się zmierzyć błyskotliwą grą słów w obcym języku. Potrzeba nie tylko nieprzeciętnego poczucia humoru, żeby umieć oddać intencję autora, ale również wiedzy na temat kultury danego kraju. Okazuje się, że dowcipy są bardziej wymagającą sferą branży tłumaczeń niż utwory poetyckie, o których pisaliśmy w ostatnim artykule. Tylko wybitne jednostki potrafią oddać cały kontekst sytuacyjny. Po raz kolejny dochodzimy do wniosku, że praca tłumacza – zwłaszcza dowcipów czy scenek z filmów komediowych – to twórcza praca, która wymaga niesamowitych pokładów kreatywności, kiedy trzeba się zmierzyć z fonetycznymi odpowiednikami zagranicznych zwrotów czy słów. Osoba bez wrażliwości językowej na wysokim poziomie nie udźwignie ciężaru tego zadania.
Czy są dowcipy, który nie sposób w żaden sposób przetłumaczyć? Oczywiście, że tak. Nawet najbardziej doświadczone biuro tłumaczeń z pewnością przyzna nam rację. Niektóre żarty zawierają pewne zwroty, które nie mają odpowiednika w języku docelowym i każda próba wiernego oddania intencji autora musi zakończyć się fiaskiem. Nic na siłę. Bardzo często pointa żartu bazuje na fonetycznej grze słów, która jest tak naprawdę nietłumaczalna. Tłumacz musi podjąć trudną decyzję, czy – mimo wszystko - podejmie się szukania odpowiedników słów. Wielokrotnie – np. przy okazji filmów długometrażowych – jest to konieczne, aby film mógł wejść do kin. Doświadczeni tłumacze mają zawsze w zanadrzu wiele alternatywnych żartów o podobnym znaczeniu, które mogą sprytnie podmienić.
Niekiedy cały zwrot jest podmieniony, żeby zabawniej brzmiał po polsku, np. w filmie Shrek, w polskiej wersji językowej, Shrek mówi od Osła: „Słuchaj, jeszcze chwila i otworzę wytwórnię salami”, a w oryginale brzmiało to: „Dobra, dopominasz się, żeby Ci sprać tyłek”. I która wersja lepsza? Oczywiście, że zmieniona. Zatem, jak widać, zdarzają się również sytuacje odwrotne, kiedy przekład okazuje się dużo lepszy od oryginału, bo tłumacz wykazał się wybitnym wyczuciem językowym i ponadprzeciętnym poczuciem humoru. Zazwyczaj dotyczy to pointy żartu czy zabawnej scenki.
Problem w tłumaczeniu dowcipów zawsze wynika z dwuznaczności słów, np. po angielsku lek oznacza narkotyk (drug). To tylko jeden z przykładów, które mocno utrudniają pracę przy komedii. Homonimy i homofony nie dają spać w nocy. Zwłaszcza tłumaczom, którzy próbują zagraniczną zbieżność brzmieniową zastąpić homonimem polskim. Zazwyczaj efekt nie jest zadowalający.
Na koniec ciekawostka. Jak wiadomo, w Niemczech praktycznie wszystkie filmy są dubbingowane, a wiele dialogów… pisanych na nowo (!) i często okazują się dużo lepsze od oryginału. Dzięki temu mało popularny film w USA okazuje się hitem u naszych zachodnich sąsiadów. Jest to jednak droga na skróty, mało edukująca społeczeństwo.